JĘZYK(I)
Przez pierwsze
dni miałam wiele nieoczekiwanych spostrzeżeń odnośnie języka. Przede wszystkim
język roboczy w Colleg’u gdzie pracuję to angielski a nie arabski. Wszyscy
mówią do siebie po angielsku, a różnorodność akcentów jest zadziwiająca.
Oczywiście jest akcent arabski czy raczej omański, twardy z wyraźnym r, jest
jeszcze twardszy akcent hinduski, który przypomina terkotanie zepsutego
wiatraczka (lub odgłosy strzelania), ale są też wśród pracowników osoby ze Sri
Lanki, Egiptu i pewnie znalazłyby się jeszcze jakieś narodowości, jednak jestem
tutaj za krótko by o tym wiedzieć. Trudno zrozumieć te akcenty, trudno tez
samemu zachować poprawna wymowę jeśli nie jest się rodowitym użytkownikiem angielskiego. Zresztą sama mam
silny akcent typowy dla Polaków czy nawet Słowian. Wielu z tych emigrantów jest
zatrudnionych w charakterze nauczycieli angielskiego lub innych przedmiotów,
ale w ogóle cale kształcenie odbywa się tu po angielsku. Mimo to poziom
znajomości języka wśród niektórych osób, które przynoszą do nas swój dyplom licencjacki
jest naprawdę niski. Zawsze pojawia się u mnie pytanie: jak oni/ one w ogóle
dają sobie radę na zajęciach i jak byli w stanie zdać jakiś egzamin?
Świat Commonwealth zwykle dobrze zna angielski, mają bogate słownictwo, mówią
poprawnie gramatycznie, tylko ten brzydki akcent … Kraj z założenia jest
dwujęzyczny – wszystkie napisy są w dwóch językach – arabskim i angielskim. Z
transkrypcją angielską jest problem, bo podobno nie ma żadnych zasad – tak
przeczytałam w książce Arabski świat. Zresztą sama też mogłabym wyciągnąć takie
wnioski po obserwacjach, np. nazwa ulicy przy której mieszkam pisana jest na 3
różne sposoby (jeśli nie więcej), nawet na znakach drogowych, które pewnie są
przygotowywane przez tą samą organizację: bywa Boshar, Boashar, Boeshar.
Dwujęzyczność na uczelni (a może na wszystkich czy większości uczelni w kraju)
wynika pewnie z faktu, że Oman nie zdążył wykształcić sobie naukowców, badaczy,
nauczycieli, którzy mogliby prowadzić zajęcia i często tę rolę pełnią
emigranci, zwykle z Indii. Około 30% (900 tys. na 2,900) mieszkańców kraju to
emigranci – to też wymusza przyjęcie angielskiego jako języka roboczego,
większość z nich jest z Indii. Dlatego też hinduizm to druga po islamie religia
w tym kraju (ok. 13 % społeczeństwa). Te dane znajduję w raporcie Grant
Thornton z 2011. Miałam potrzebę spojrzeć na liczby by lepiej zrozumieć gdzie
jestem, jaki to jest kraj, jacy to są ludzie i dlaczego. Co mnie najbardziej
zaciekawiło – poznałam Omańczyka (wg jego słów to nie jest odosobniony
przypadek), który twierdzi, że najchętniej posługuje się angielskim (studiował
i pracował w US przez kilka lat), z rodzicami rozmawia z języku suahili i
trochę zna arabski, ale raczej komunikatywnie. Suahili jest po angielskim i
hindi bodajże 4 językiem tego kraju, co wynika z uwarunkowań historycznych.
Zanzibar przez długi czas był częścią Omanu, wielu jego mieszkańców przybyło na
Półwysep Arabski, zwykle jako niewolnicy, a dziś stanowią część społeczeństwa.
Podobno łatwo ich rozpoznać – po murzyńskich rysach. Ja dopiero się uczę, jak
na razie znakiem rozpoznawczym są nosy – ostre, spiczaste to Omańczycy czystej
krwi arabskiej, a okrągłe – to potomkowie ludów z Afryki. Będę sprawdzać z
czasem czy ten system znaków rozpoznawczych działa.
W drugi weekend
mojego pobytu przypadkiem trafiłam na pożegnalną kolację studenta z Finlandii,
który był tutaj na stypendium. Dokładnie na Uniwersytecie w Nizwa (to jedno z
większych miast interioru, ale blisko stolicy). Dowiedziałam się od niego jak
brzmi akcent arabski w porównaniu z innymi: jest twardy, wyrazisty, nie tak jak
np. jordański czy libański, które mój nowy znajomy określił jako akcenty
nadające się do jakiegoś filmu typu love story dla kobiet. Wcześniej mój kolega
z Maroka przekonywał mnie, że mieszkańcy krajów arabskich są w stanie się
porozumieć, jeśli tylko przejdą na standardowy arabski i że on też dogadałby
się w Omanie. Może to prawda, tymczasem moje pierwsze wrażenia są takie, że to
trudny język, naprawdę nie jest łatwo co poprawnie wymówić czy zapamiętać.
Słowa, w których dźwięki są w miarę podobne do naszego systemu wokalnego
łatwiej zapadają w pamięć, ale są takie, które składają się z dźwięków, które
są mi zupełnie obce.
Zresztą jak na razie odkładam plany nauki arabskiego na później, bo koniecznie trzeba popracować nad angielskim. Praca w 100% po angielsku i to w środowisku głównie nie „native speakerów” jest sporym wyzwaniem. Koniecznie trzeba popracować na zasobem słownictwa, płynnością wypowiedzi, rozumieniem. To mój plan na najbliższe 3 – miesiące. Potem może pozwolę sobie na trochę arabskiego.
Mam dostęp do
kilku kanałów telewizji anglojęzycznej, na kanałach lokalnych też są często
filmy po angielsku z podpisami po arabsku. W komputerze w domu mam cały czas
otwarty słownik elektroniczny a na stole notes do zapisywania nowych słówek i
wyrażeń. Sama jestem ciekawa efektów tych wysiłków za 3 - 4 miesiące.
Moje szare
komórki dostają sporo wyzwań w tych ostatnich tygodniach – ale to podobno
bardzo zdrowe dla nich.
Nie sądzę, że będziesz musiała celowo uczyć się arabskiego. W końcu tak czy owak, zupełnie niechcąco nim nasiąkniesz.
OdpowiedzUsuń