Codzienność - „Welcome to Oman”
Przez kilka tygodni nie miałam czasu, chęci a czasami
też możliwości by pisać. Przeprowadziłam się do nowego mieszkania. W tej nowej
lokalizacji trudno było znaleźć rozwiązanie na działające połączenie z Internetem.
Poza tym sporo się działo, na przykład odwiedziłam ponad 15 ministerstw z
zaproszeniem na seminarium, które organizowałam.
Zamiast pisać o ministerstwach, wole tym razem o
codziennych doświadczeniach i obserwacjach.
Codzienność nadal nie jest dla mnie tutaj powszednia
czy rutynowa, codziennie coś zadziwia, zachwyca, czasem mocno irytuje. Ostatnie
tygodnie były pełne okazji uczenia się, jak ten świat się tutaj w Omanie kręci.
Często słyszę ironiczne komentarze gdy coś nie
działa lub nie dzieje się tak jak powinno: „Welcome to Oman”. Jakby mieszkańcy
tutaj – zarówno ci napływowi jak i rodowici, przyjmowali za pewną normę, że
sprawy nie dzieją się tak jak powinny. Mnóstwo przykładów mogę podać, bo nowe
mieszkanie, próba kupienia auta i organizowanie seminariów, niestety wystawiły
mnie na różne doświadczenia, które trzeba było przyjąć z dużą cierpliwością,
poczuciem humoru i wyrozumiałością. Na szczęście nie jest to trudne, bo – jak
to w Omanie – wszyscy są niezwykle mili i uśmiechnięci.
Pierwsze ciekawe doświadczenie, które wprawiło
mnie w zadziwienie, dotyczyło zasłon do mojego mieszkania. Tutaj to ważny
element wyposażenia, bo okna trzeba szczelnie zasłaniać, by chronić
pomieszczenie od niepotrzebnego nagrzania. Dlatego zasłony są długie, grube i
zwykle dwuwarstwowe. Przez około 30 minut wybierałam z wzorników tkaniny na
zasłony w towarzystwie dwóch Hindusów. Byli uśmiechnięci i pomocni, pomagali przystawiać
wzorniki do mebli, podłogi, ścian, by dobrze wybrać. Gdy przyszło do zapisania
zamówienia, ze spokojem stwierdzili, że to co wybrałam nie jest teraz dostępne.
Choć jeszcze przed chwilą sami mi doradzali te właśnie wzory jako dobry wybór -
„Sorry Maam, not available”. Czyli czas stracony. Trzeba było wybierać od nowa.
Po kilku dniach powiesili zasłony i okazało się, że nie takie, jakie wybrałam.
Tłumaczyli się, że te wybrane są chwilowo nie osiągalne w magazynie, ale gdy
tylko pojawiła się groźba, że im nie zapłacimy dopóki nie poprawią zasłon,
zdeklarowali się, że to co było zamówione będzie gotowe na jutro. Trudno mi
było zrozumieć jak to jest, że coś jest a po 10 minutach nie ma, i że się
doradza i zachęca przez 20 minut tylko po to by przy złożeniu zamówienia rozłożyć
ręce ze smutnym grymasem „sorry Maam: … Koniec końców na pewno byli stratni lub
przynajmniej dużo nie zarobili na tym biznesie. Potem pojawili się jeszcze z
ofertą stołu, ale także tym razem wszystko co wybrałam z katalogu okazało się
chwilowo niedostępne.
Wkrótce po zamówieniu zasłon okazało się, że podłogi
we wszystkich pomieszczeniach nowego mieszkania mają plamy i nie można ich
usunąć przez mycie mopem. Polerowane kafelki z dużymi, białymi plamami, robiły wrażenie,
że nikt tu od dawna nie sprzątał, rozlał jogurt albo inny napój i jak wyschło
to zostały okrągłe ślady. Firma, która wybudowała mieszkania i je wynajmuje,
zarzekała się, że tego się nie da wyczyścić, że wszyscy mieszkańcy tak mają i
że to po kilku miesiącach użytkowania mieszkania pewnie samo zniknie.
Negocjacje były burzliwe: albo obniżacie czynsz albo czyścicie podłogi – takie
było nasze ultimatum. Druga strona z uśmiechem rozkładała ręce, że się nie da.
Ale jednak, gdy zgodnie z naszymi instrukcjami zaprosili 3 firmy sprzątające by
oceniły czy da się plamy z podłóg usunąć, okazało się, że jednak się da. Tylko
trzeba chcieć i się postarać. Obiecali, że innym mieszkańcom bloku też
wyczyszczą, skoro się okazuje, że można, ale jakoś w to nie wierzę.
Obsługa klienta jest tutaj wzorowa jeśli chodzi o
uśmiechy, uprzejme zwroty, potakiwanie, okazywanie dobrej woli, nawet podanie
wody czy kawy, tylko sedno sprawy, czyli terminowe obsłużenie, tak by klient
był zadowolony i nie musiał 5 razy wracać i dopytywać, naprawiać, skarżyć się
…. to jakoś nie działa. Tego właśnie dotyczy komentarz „Welcome to Oman”.
Pierwsze dni w nowym mieszkaniu to było odkrywanie
gdzie kapie, jest zapchane lub gdzie gniazdko nie działa. Najbardziej
spektakularne było odkrycie podczas mycia naczyń, gdy nagle zdałam sobie sprawę,
że stoję w kałuży wody, a z kratki ściekowej w podłodze wybija woda i rozlewa
się po całej kuchni. Na szczęście szybko wytarłam podłogę a odpływ udało się
hydraulikowi odepchać. Jak tylko naprawił jedną cieknącą rurę, to następnego
dnia odkryłam drugą, z której kapało.
Kolejnym etapem urządzania się było podłączenie Internetu,
tak by można korzystać bez ograniczeń, by było Wi-Fi. Wstępnie informowano
mnie, że skoro mój blok jest obok szpitala to na pewno nie będzie problemów technicznych,
potem jednak okazało się, że podłączenie zajmie 3 miesiące. Byłam zadowolona z
uprzejmości i zaangażowania pracownika z Omantel'u, który zadeklarował, że w
weekend wybierze się w moje okolice by sprawdzić czy jest możliwość podłączenia.
Mój kolega narodowości omańskiej jednak inaczej zinterpretował takie zachowanie
– „będzie problem”, bo jak nie wiedza na pewno to znaczy, że jest źle. Żeby podłączyć
Internet Omantel będzie zlecał jednej firmie wykopanie rowu, drugiej położenie
w niej kabla, trzeciej jeszcze coś, a jak dobrze pójdzie to za 3 miesiące
Internet będzie. Nie pojmuję jak to się stało, że budując ten blok nikt nie
pomyślał o podłączeniu, ale ja wielu jeszcze rzeczy tutaj nie pojmuję.
Moja cierpliwość była tez wystawiona na próbę przy
kupowaniu samochodu. Najgorsze tutaj jest brak komunikacji, czy raczej brak precyzyjnej
komunikacji. Dokument potrzebny do wykupienia ubezpieczenia przesyłano mi przez
tydzień, potem gdy już chciałam odebrać auto, nagle okazało się, że muszą
jeszcze zabrać je na jakąś kontrolę techniczną co zajmie dwa dni. Przy kolejnej
próbie odebrania samochodu, okazało się, że ktoś nim w międzyczasie jeździł i
zadrapał. W środku znalazłam damskie okulary. A niby samochód był już
odstawiony na miejsce gdzie są tylko auta już kupione. Na szczęście sprzedawca
nie negował, że auto trzeba odmalować. Okazało się, że będzie to możliwe za
kilka dobrych dni, bo … Nie ważne. Sprawa się ciągnie, auta jeszcze nie używam,
ale jutro ma być ten piękny dzień odbioru. Samochód to będzie wolność i nowa
jakość życia. Bo jak tu gdzies iść na piechotę w tym upale?
Komentarze
Prześlij komentarz