Listopad – biały, zielony, czerwony.
Listopad w Omanie
pod pewnym względem przypomina grudzień w Europie. A to z powodu
dekoracji na ulicach. Główne arterie miejskie, mosty i budynki są
ozdobione światełkami, niczym u nas na Boże Narodzenie. Te
dekoracje nie są związane z żadnym świętem religijnym, ale ze
świętem narodowym, które przypada 18 listopada. Trzy kolory, które
są wszechobecne to kolory flagi. Ta data to dzień urodzin obecnie
panującego Sułtana – Qaboos’a bin Said Al Said’a. Świętowanie
rozciąga się na cały miesiąc. Zwykle też z tej okazji są dni
wolne od pracy. Nie jest to tak jak w naszych stronach stała data w
kalendarzu, ale co roku niespodzianka. Sułtan ogłasza kiedy przyzna
te wolne dni, często z wyprzedzeniem zaledwie tygodnia czy nawet
krótszym. W tym roku obchodzona była 44. rocznica jego panowania –
przejął władzę w 1970, obalając z tronu swojego ojca. Ostatni
weekend listopada był przedłużony o dwa dni z powodu święta
narodowego.
Jak wygląda tu taki
długi weekend? Ktoś zażartował, że połowa Omanu jest wtedy w
Dubaju. Myślałam, że to duża przesada, ale sądząc po ruchu na
ulicach, pustkach w restauracjach i na parkingach, rzeczywiście
można było wysnuć wniosek, że połowa miasta wyjechała …
gdzieś … Do Dubaju autem jedzie się tylko 5 godzin. Jest to
miejsce oferujące dużo rozrywek, więc pewnie rzeczywiście wiele
rodzin wybiera się właśnie tam.
Ale świętowanie i
tak jest bardzo na poważnie. Omańczycy, których w tym kraju jest
nieco więcej niż połowa (56%), są bardzo patriotyczni. Są dumni
ze swojego kraju i bardzo kochają swojego Sułtana. Jest to
szacunek, uwielbienie, podziw, poważanie, respekt, sympatia, troska
- taka sama jaką się żywi o członka rodziny, duma i oddanie.
Brzmi to trochę jak z bajki o dobrym królu, który żył dawno,
dawno temu, za górami i za lasami, ale wszelkie moje obserwacje to
potwierdzają. Wielu moich znajomych ma zdjęcia Sułtana ustawione w
profilach na portalach społecznościowych czy wyświetlaczach
telefonów.
Zdroworozsądkowa
ocena faktów, też karze wierzyć w szczerość tych uczuć. Te 44
lata od objęcia władzy przez Sułtana nazywane są tutaj
„Renesansem”. Przed 1970 rokiem, kraj ten przypominał
średniowieczny zaścianek: miał bodaj jedną szkołę, jeden
szpital, jakieś 10 km drogi … Poprzedni Sułtan zamykał bramy
miasta (tzw. stary Muscat) wraz z zachodem słońca i nie wpuszczał
nikogo aż do wschodu. Teraz Oman jest stabilny politycznie i
gospodarczo, bezpieczny, a przejazd ulicami stolicy Muscatu nie
zostawia wątpliwości – ludziom tutaj żyje się dobrze. O
Sułtanie wszyscy wypowiadają się His Majesty. Emigranci, którzy
mieszkają tu od kilku lat, darzą go szacunkiem tak samo jak ludność
miejscowa. W końcu to dzięki jego polityce mogą tu bezpiecznie
mieszkać i pracować, a ich kultura i zwyczaje nie są tępione.
Swój patriotyzm
Omańczycy okazują na przeróżne sposoby. Bardzo wiele budynków
przez cały listopad ma na fasadach wielkie plakaty ze zdjęciami
Sułtana i gratulacjami dla Narodu z okazji 44 lat dobrych rządów.
Nawet na pustkowiu, na bezdrożu, zobaczyłam kiedyś ustawiony
niczym znak drogowy wielki plakat His Majesty. Kolejna oznaka to
malowanie aut w kolorach narodowych i oklejanie ich okolicznościowymi
zdjęciami. Chyba połowa aut w mieście w okolicy 18 listopada była
oklejona. Zobaczyłam nawet taki skrajny przypadek, w którym
przednia szyba też była w całości przesłonięta. Pytałam
kierowcę czy da się jeździć – odpowiedział: „OK, OK.” To
jest możliwe tylko na wsi, bo w stolicy oczywiście policja od razu
zatrzymałaby taki samochód.
Kolejna oznaka dumy z bycia Omańczykiem
to ubieranie się w barwy narodowe – czerwony T-shirt, zielone
spodnie i biała czapka, lub inna kombinacja w tych kolorach. W dniu
święta narodowego Omańczycy jeżdżą po mieście, ale raczej nie
w celu przemieszczania się, ale w celu świętowania. Oznacza to
wielki korek na głównych drogach. Z głośników słychać hymn,
młodzi chłopcy w autach trąbią, machają flagami, siedzą na
dachach pojazdów lub wychylają się przez okna i krzyczą.
Widziałam też jak wysiadali z aut na zablokowanej autostradzie i
tańczyli wśród samochodów. Świetnie potrafią się bawić.
W tym roku
świętowanie rozpoczęło się w sposób szczególny. 5 listopada
Sułtan wystąpił w przemówieniem telewizyjnym. Było to jego
pierwsze od kilku miesięcy publiczne wystąpienie. Z powodu poważnej
choroby przebywa na leczeniu w Niemczech. W kraju przekazywane są
tylko zdawkowe informacje o jego stanie, i jak to zwykle bywa w
takiej sytuacji, krąży mnóstwo plotek o nieuleczalnym, złośliwym
raku. Łącznie z takimi, że Sułtan już nie żyje, ale informacja
ta nie jest podawana by nie destabilizować kraju.
W dniu jego
przemówienia ludzie płakali ze szczęścia – szczególnie ci
starsi. Młodzi oczywiście uznali to za pretekst do świętowania i
wylegli na ulice w swoich autach. Sultan Qaboos Road – jedna z
głównych arterii miejskich, wyglądała podobnie jak po zwycięstwie
narodowej drużyny w mistrzostwach w piłce nożnej – żywiołowa
radość wszędzie.
Wklejam link do
bloga, bo ten wpis doskonale oddaje w jaki sposób ludzie tutaj
odnoszą się do Sułtana. Podobne słowa do tych, które można tu
przeczytać, słyszałam od kolegów z pracy czy studentów.
Jak ja świętowałam
długi weekend? Wybrałam się na koncert do Royal Opera House.
Była to muzyka arabska, tzw. Inshaad, czyli muzyka o uwielbieniu
Boga, w wykonaniu zespołów z kilku krajów arabskich. Nic nie
mogłam zrozumieć poza słowami typu Allah czy habibi, ale i tak
było warto, dla samego nastroju. Decyzja o pójściu na koncert była
spontaniczna więc bilet chciałam kupić w kasie. Ku mojej radości
dostałam go za darmo i do tego w doskonałym miejscu. Polowa miasta i tak wyjechala, wiec sala byla w polowie pusta.
Komentarze
Prześlij komentarz