System plemienny

Podróżowałam w jakiś weekend z kolegą z pracy. Towarzyszył mi w zwiedzaniu okolic Maskatu. Po drodze do Nizwy, zatrzymaliśmy się w Izki. Mała miejscowość, zupełnie niepozorna, ale wypatrzyłam z autostrady, że na wzgórzu stoi coś, jakby ruiny fortecy. Okazało się, że to pozostałości miasta zbudowanego z gliny. Niestety pozostawione bez nadzoru zabytki rozpływają się powoli po każdym deszczu. Próbując wyjechać z miasta zgubiliśmy się w wąskich uliczkach, więc kolega spytał o drogę pierwszego spotkanego na poboczu mężczyznę. W trakcie wymiany arabskich powitań usłyszałam, że mają to samo nazwisko AlRiyami. Od razu zostaliśmy zaproszeni na kolację do domu przechodnia, i to tylko z powodu tego samego nazwiska, czyli wspólnego plemienia. Nie skorzystaliśmy na moje szczęście, bo dla mnie skończyłoby się to spędzeniem 2 - 3 godzin w osobnym pokoju z kobietami, z którymi niestety nie umiałabym się porozumieć.

Tradycyjne nakrycie głowy mężczyzn w Omanie. Podobno po wzorach można poznać, z jakiej cześci kraju a nawet plemienia pochodzi osoba, która nosi czapkę.

Kilka tygodni później miałam kolejną okazję posłuchać jak ważne są nadal w Omanie relacje plemienne. Koleżanka, której towarzyszyłam w zakupach spotkała ojca swojej byłej studentki.  Zaprosił nas na herbatę, co skończyło się obiadem, bo omańska gościnność nie pozwalała aby było inaczej. Byli z nim dwaj synowie w wieku około 9 i 12 lat. Obaj bardzo grzeczni, przysłuchiwali się naszym rozmowom bez śladu znużenia czy marudzenia ojcu. Ten opowiedział nam, że choć jako wojskowy pracuje w bazie blisko Maskatu wyprowadził się do wioski, z której pochodzi, bo tam mieszkają przedstawiciele dwóch zacnych plemion, a to jest dla niego gwarancją, że jego synowie będą bezpieczni, włos im z głowy nie spadnie i będą mieć dobrych kolegów. Ludzie z tego samego plemienia dbają o siebie nawzajem, a poza tym nikt nie odważyłby się zrobić czegoś głupiego, bo to odpowiedzialność i ewentualny wstyd przed całą okolicą. Co więcej, wstyd może przełożyć się na problemy ze znalezieniem żony czy kandydatów na męża dla sióstr. W myślach pozazdrościłam takiego poczucia wspólnoty …
W naszych polskich realiach mówienie o plemionach brzmi trochę archaicznie i kojarzy się egzotycznie. Tutaj system plemienny jest elementem rzeczywistości. Choć po nowych autostradach mkną najnowsze modele samochodów, to jest to jednak nadal trzeci świat, z tym co dobre a nawet piękne i co trudne, dziwne, a nawet niebezpieczne. Przecież jeszcze 40 lat temu nie było tutaj dróg, a wielu ludzi prowadziło życie tak proste jak w czasach średniowiecza.
System plemienny charakteryzuje się między innymi myśleniem, że jak ktoś jest „nasz” – z naszej rodziny, spokrewniony, to od razu wchodzi w krąg tych osób, którym daje się kredyt zaufania. Z drugiej strony przynależność do plemienia zobowiązuje. Niektóre plemiona nadal hołdują zasadzie zawierania małżeństw tylko w ramach swojej grupy plemiennej. Gdy patrzę na nowoczesne autostrady i najnowsze modele samochodów, zapominam, że to nadal taka żywa część miejscowej kultury. Za kierownicą nowego porsche czy cadillaca zwykle siedzi omański mężczyzna, dla którego nazwisko jest ważnym elementem tożsamości, bo świadczy zwykle o przynależności do jakiegoś plemienia. Są nazwiska, które wskazują na bliskie pokrewieństwo z rodziną sułtana (Al Busaidi), na pochodzenie z jakiegoś konkretnego regionu, może to być na przykład Afryka (Al Kindi podobno zwykle pochodzą z Zanzibaru). Nazwiska mogą też mieć swoją dobrą lub złą sławę, na przykład AlBalushi to podobno rozrabiaki, a AlLamki trzymają się razem i bardzo się wspierają.
Różne książki o kulturze czy historii Bliskiego Wschodu, które czytałam, wskazują na wpływ trudnych warunków życia na pustyni na przyjęte zasady życia plemiennego i ukształtowanie się silnego poczucia więzi plemiennej. Na pustyni pojedynczy człowiek nie ma szans przeżycia, dlatego podporządkowanie się grupie i trzymanie się razem było główną zasadą i stało się częścią kulturowego DNA mieszkańców tego regionu. Wszyscy członkowie plemienia powinni kierować się przyjętymi regułami, by nie było niepotrzebnych sporów. Przykład, który utkwił mi w pamięci dotyczy przestrzegania zasad picia wody na postoju przez członków karawany. Aby nie było podejrzeń, że ktoś pił więcej lub mniej, wodę pije się kiedy wszyscy członkowie są razem. Jeśli ktoś został w tyle z jakiegoś powodu, czeka się na niego (opisy życia Beduinów można znaleźć w „Arabian Sands” Wilfreda Thesiger’a). Jednym z przejawów plemiennej wspólnoty, tego arabskiego DNA, które obserwuję często, jest poczucie odpowiedzialności za innych. Ludzie tutaj łatwo wyciągają rękę z pomocą, rozpoczynają rozmowę, dzielą się jedzeniem czy zwyczajnie okazują sympatię przez uśmiech czy pozdrowienie, nawet jeśli to pierwsze i tylko przygodne spotkanie. Z perspektywy naszego europejskiego indywidualizmu, postrzegam te zachowania jako coś co chciałabym przenieść w rodzinne strony. To takie proste i oczywiste: człowiek człowiekowi człowiekiem.

Ale system plemienny ma też swoje złe strony, które dostrzegam w nadmiernym poddawaniu się hierarchii.  Patriarcha (a w miejscu pracy na przykład szef) ma decydujące zdanie i nie dopuszcza się głosu sprzeciwu. Czasem w ogóle nie dopuszcza się innych do głosu. Komunikacja jest jednostronna czy jednokierunkowa. Przestrzeganie rytuałów, które potwierdzają istnienie hierarchii, jest bardzo ważne, i warto się ich nauczyć gdy jest się tutaj gościem.  Widocznym dziś przejawem takich zachowań w miejscu pracy jest styl menedżerów, którzy mają trudności z dzieleniem się władzą i delegowaniem decyzyjności, lubią usłużność i nie tolerują krytyki, która przecież jest uszczerbkiem dla ich arabskiej dumy i honoru, bo „skoro jestem wyżej to zawsze wiem lepiej”.  

Komentarze

Popularne posty